Karmienie piersią trudne początki
Cykl o karmieniu piersią,  Laktacja

Karmienie piersią – trudne początki

Wracamy z cyklem, w którym znajdziecie różne historie mam z czasu laktacji. Dzisiaj opowieści dwóch mam, które miały trudne początki w karmieniu piersią. W tych przypadkach udało przezwyciężyć się trudności i obie karmią nadal (jedna mama już drugą córeczkę).

Poprzednie historie znajdziecie tutaj:

Karmienie piersią – różne historie

Czy karmienie piersią jest proste? – historie mam

Zacznijmy od historii mamy ze zdjęcia:

Karmienie piersią – trudne początki

Do pisania tego tekstu zabieram się już trzeci raz. Chciałabym tyle napisać, że nie wiem od czego zacząć.

Moje początki z kp były bardzo trudne, mimo ze wydawało mi się, że wiem dużo i jestem dobrze przygotowana. W końcu chodziłam do szkoły rodzenia gdzie sporo czasu poświęciliśmy na zapoznanie się z tym tematem.

Kiedy po wybudziłam się po porodzie i pierwszy raz przynieśli mi córeczkę nie wiedziałam jak ją złapać, jak ją przystawić do piersi. Na szczęście panie położne wszystko pokazywały i tłumaczyły.

Jeszcze wtedy nie wiedziałam co mnie czeka. Urodziłam córeczkę przez cc, była spora. Ważyła ponad 4kg. W szpitalu byliśmy po porodzie ok. tygodnia. Miałam wrażenie, że przez ten tydzień non stop ja karmiłam. Doskonale zapamiętałam co powiedziała mi położna- dzidzia w ten sposób pracuje na moja laktacje.

Panie położne były zgodne… dziecko jest głodne.

Co więc było nie tak? Pewnej nocy mała bardzo płakała, nie mogliśmy jej w żaden sposób uspokoić. (Zaspane i zdenerwowane) Panie położne były zgodne… dziecko jest głodne. Jest duże, a mama na pewno nie ma jeszcze tyle mleka żeby je nakarmić. Czas na podanie mleka modyfikowanego. Zgodziłam się, bo było mi żal malutkiej, ale mój świat się zawalił. Byłam przecież zdeterminowana, miałam ją karmić naturalnie. Mój świat się zawalił, a ja płakałam połowę nocy.

Jak się domyślacie zupełnie niepotrzebnie (powinnam ten czas przeznaczyć na spanie, bo gdy się najadła spala dosyć długo ?

Ta sytuacja niczego nie przekreśliła. Za pomocą laktatora, dzięki mojej córeczce, a także przy pomocy i radach personelu rozkręciłyśmy laktacje. Nie balam się pytać, wołać czy prosić o pomoc. Może miałam szczęście, ale trafiłam na kilka cudownych osób, które mi pomagały i wspierały.

Pierwsze tygodnie były fatalne. Całymi dniami siedziałam z nieodkładalnym dzieckiem przy piersi. Pogryzione, obolałe, powyciągane i zranione sutki oraz bóle po cc. Nie było łatwo. Czy było warto…? Pewnie tak. Co by się stało gdyby mi się nie udało…? Pewnie nic ?

Pół roku temu urodziłam drugą córeczkę. Od razu powiedziałam sobie, że jeśli droga do kp będzie wyglądała tak samo jak za pierwszym razem na pewno odpuszczę. Nie miałabym siły przy dwójce maluchów przez to przechodzić.

Na szczęście teraz poszło dużo łatwiej, choć i tym razem nie obyło się bez pytań i proszenia o pomoc.

Co mogę powiedzieć od siebie? Coś poradzić?

Każda mama jest cudowną mamą dla swojego dziecka. Nie oglądajmy się na innych, dbajmy o siebie i swojego malucha najlepiej jak potrafimy. Słuchajmy swojego ciała oraz swojej intuicji. Nie bójmy się pytać i prosić o pomoc specjalistów.

No i najważniejsze- szczęśliwa, zadowolona mama to szczęśliwe dziecko.

Agnieszka, mama Gabrysi i Martynki

Kolejna mama też miała ciężkie początki, udało się i karmi do teraz. Sami przeczytajcie:

Walka o każdą kroplę

KP polecam każdemu. My karmimy się już prawie 8 miesięcy i ciężko mi wyobrazić sobie inną drogę.

Nie, to nie tak, że wszystko od początku szło gładko. Nasz Maluszek nie budził się na karmienia, miał problem z moją wklęsła brodawką, spadał z masą, potrzebne było dokarmianie, rozkręcanie laktacji szło opornie. Były momenty, sporo momentów, gdy bałam się, że dokarmianie skończy się całkowitym przejściem na mm, ale miałam w sobie dużo determinacji i mimo chwil zwątpienia nie rezygnowałam. Pierwszy miesiąc to była walka o każdą kroplę: wypitą przez malucha, odciągniętą laktatorem. Niewiele pozostawało czasu na cokolwiek innego jak jedzenie czy sen (dziękuję za pomoc najbliższych w tamtym czasie, bez nich by się nie udało).

Jednak gdy już laktacja się rozkręciła, zaczęła się bajka. Niezliczone cudowne momenty, które na zawsze zapamiętam, niesamowita bliskość, więź. Pewnie bez kp też się da, ale dla mnie to jest cudowne przeżycie. Daję dziecku to co dla niego najlepsze, daję sobie najpiękniejsze wspomnienia, ale też zdrowotne profity. No i nie muszę przygotowywać butelki… Robiliśmy to przy dokarmianiu na początku – dla mnie to była mordęga. Dzięki kp mam gotowe mleczko dla malucha zawsze i wszędzie. W odpowiedniej ilości, temperaturze i składzie. Wystarczę ja i mały głodomorek.

To moje pierwsze dziecko więc wszystko na początku było nowe.

Dużo czytałam o karmieniu już w ciąży, ale oczywiście życie pokazało, że teoria swoją drogą, a życie swoją. Dużo było niepotrzebnych nerwów na początku, teraz byłabym mądrzejsza… spokojniejsza.

Wszystkim mamom z trudnym startem chciałabym powiedzieć, że dadzą radę i że warto. I by nie biczowały się jeśli jednak się nie uda, bo i tak może się zdarzyć. A wiem jakie można mieć wtedy wyrzuty sumienia, jeśli chciało się karmić piersią.

Jakkolwiek będzie powinnyśmy być dla siebie dobre i wyrozumiałe, a łatwo o tym zapomnieć.

Renia, mama Filipka

Obie dziewczyny poruszyły bardzo ważny temat, każda mama jest dla swojego maluszka najlepsza. Sposób karmienia nie jest żadnym wyznacznikiem. Nie oceniajmy się nawzajem, nie wiemy kto przechodzi jakie historie. Wspierajmy się w tych naszym macierzyńskim świecie 🙂

Cześć! Jestem Patrycja, jestem dietetykiem i mamą. Pomagam oswoić dietetyczną rzeczywistość po pojawieniu się dziecka, pokazuję jak jeść zdrowo i smacznie z dzieckiem pod pachą, nie spędzając przy tym długich godzin w kuchni. Obalam mity związane z dietą mamy karmiącej. Zajmuję się też dietą przyszłych mam oraz kobiet w ciąży.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *